sobota, 19 kwietnia 2014

Od Caroline: Dzień

 Był zwykły można było stwierdzić, że nudny. Nikt nie... nie... brał udziału w życiu stada. To już nie to samo co za czasów Layli i Mozarta... no może jeszcze Belli i Alaski. 

*Will*????

______________________
CD od Willa 

- Chyba już nie mamy wyjścia... Skoro członkowie nie chcą być w stadzie, to może pora już... zamknąć stado - powiedziałem ze smutkiem.

< Caro...? >
____________________
CD od Caroline

-Tak.
<Will>?
____________________________
CD od Willa

W moich oczach pojawiły się łzy. Jednak starałem się tego zbytnio nie ujawniać.
Wszedłem na pagórek, z którego zawsze przemawiano.
- Drodzy członkowie! Przykro mi to mówić, ale... - przerwałem i spojrzałem na nich. Po moich chrapach spływały gorące łzy.
Nie musiałem kończyć zdania. Wszyscy wiedzieli, o co chodzi.
- Stado, jeśli ktoś się o nim dowie, najpewniej zostanie zapisane w historii... Ale zostawimy wiadomość: Tu było Stado Zielonego Słońca.
- A co z ciałami Mozarta i Layli...? - spytała Rodzynka.
- Biorę je ze sobą - odpowiedziałem, patrząc nieprzytomnym wzrokiem.
Rozeszliśmy się.
- Caro, ja... Wiem, że tak dużo przeżyliśmy razem, ale... Jednak miałem kilku wrogów, którzy byli wrogami taty i muszę teraz żyć w nieustannym ruchu... Mógłbym narazić Cię na niebezpieczeństwo.
- Rozumiem... - odpowiedziała ze smutkiem.

Od Sary: Już wiadomo...

Bawiłam się z Orionem na polance. Nagle w polu widzenia znalazł się kary ogier z jakąś ładną klaczą. Klacz gdzieś poszła a mama podbiegła do ogiera i go przytuliła. To tata!
- Orion patrz! To nasz tata!
Pobiegłam do niego.

< Tato? >
______________________
CD w oznaczonym kawałku opowiadania "Powrót ze Zgromadzenia Posłańców".

Od Keyli: Moje dołączenie

To nic takiego ciekawego. Szłam lasem, ścieżką wydeptaną przez konie, więc postanowiłam je odszukać. Nagle coś się zmieniło. Poczułam słodki zapach, a gdy spojrzałam pod nogi zobaczyłam lawendę. Byłam w pięknym lesie, w którym było jej mnóstwo. I wtedy usłyszałam głosy. Pobiegłam truchtem za nimi. Znalazłam się na skraju łąki pełnej koni. W oczy rzucił mi się czarny ogier. Zakochałam się w nim. Nagle jakaś klacz krzyknęła:
- Caro, Will popatrzcie! Tam stoi jakiś źrebak!
Spojrzała na mnie czarna klacz z białą gwiazdką.
- Podejdź. - podeszłam - Jak się nazywasz?
- Keyla. - odpowiedziałam
- Sara, Orion, moglibyście ją oprowadzić? Zakładam, że już do nas należy - uśmiechnęła się. Podeszła do mnie ładna klaczka i... ten czarny ogier.
- Oprowadzimy cię. - powiedział - Ja jestem Orion, a to moja siostra Sara.
Oprowadzili mnie. On jest Orion, a ona jego siostrą Sarą. A ja jestem szczęśliwa.

Od Dark Moon'a: Powrót ze Zgromadzenia Posłańców

To był już ostatni dzień zgromadzenia. Większość posłańców wyruszyła już w drogę powrotną, a ja czekałem aż ktoś wyrazi chęć powrotu ze mną. Niestety, mało kto mieszkał w naszej okolicy. Nagle usłyszałem za sobą chrząknięcie.
- Tato... - powiedziała, lekko zmieszana Aronia - Ja, ja chciałam przeprosić. Zareagowałam zbyt gwałtownie, posłańcowi tak nie przystoi - szepnęła moja córka.
Przytuliłem ją i łagodnie powiedziałem:
- Nie szkodzi. Miałaś prawo się zezłościć.
- To... Ja już chyba pójdę - powiedziała nieśmiało Aronia.
- Czekaj! - zawołałem - W którą stronę zmierzasz?
- Na razie tam - wskazała kierunek głową.
- Ja tak samo. Mogę ci towarzyszyć? - zapytałem ją.
Wyruszyliśmy razem, a - jak się później okazało - Aronia musiała przejść przez teren naszego stada aby dotrzeć na własne ziemie. Stwierdziliśmy, że drogę odbędziemy razem i może uda się od razu zawrzeć jakiś sojusz pomiędzy stadami. Nie naciskałem aby zamieszkała ze mną, bo wiedziałem, ze już ułożyła sobie życie. Poza tym pewnie Rodzynce by się to nie podobało.

*

Gdy dotarliśmy na nasz teren pierwszym spotkanym koniem był Will. Jak on urósł!
- Witaj, Willu! Powiesz mi gdzie się podziewa twoja mama? Mam do przekazania trochę wieści. A to jest Aronia, posłanka ze Stada Krystalicznej Skały.

<Will?>
________________________
CD od Willa

- Niestety... Moja matka... Ona nie żyje - powiedziałem zduszonym głosem - Możesz mi przekazać wieści, teraz ja jestem dowódcą.

< Dark Moon? >
____________________________
CD od Dark Moon'a (+ CD opowiadania "Już wiadomo")

- Oh, nie miałem pojęcia - zmieszałem się - W każdym razie... - rozmowę przerwała nam Rodzynka, która nagle podbiegła i się do mnie przytuliła. Powitałem ją z uśmiechem i mruknąłem coś przepraszająco do Willa. Interesy omówimy później. Widziałem, że Aronia poszła za Willem i najprawdopodobniej omawiali podstawy sojuszu.
- Tęskniłam za tobą - mruknęła Rodzynka. Nagle zza jej zadu wyszła jakaś mała klaczka, a za nią niechętnie podążał młody ogierek. Nie miałem pojęcia o co chodzi, więc posłałem mojej ukochanej pytające spojrzenie.

<Rodzynka?>
____________________________
CD od Rodzynki

Westchnęłam. Musiałam mu wytłumaczyć.
- Pamiętasz, jak chciałam ci coś powiedzieć, ale nie zdążyłam?
Dark kiwnął głową.
- No więc właśnie to: Dark, zostałeś ojcem, a dzieciaki się urodziły pod twoją nieobecność. Klacz to Sara, a ogier to Orion.

 Dark, jak zareagowałeś?
____________________________
CD od Dark Moon'a



Od Mefisto: Jak dołączyłem?

Przede wszystkim życie. To tylko pamiętam. Tyle mnie nauczono. Nie uczono mnie czym jest przyjaźń, miłość, bycie kulturalnym. Nie wiem co to zabawa. Nie uczono mnie też przetrwania. Tego nauczyłem się sam. Przyjaźni, miłości, kultury i zabawy nauczyła mnie ONA...
A było to tak:
Otworzyłem oczy. Obok mnie leżała martwa klacz, moja matka. Do namiotu wbiegł kruczoczarny ogier, mój ojciec. Rozejrzał się, zobaczywszy mnie podbiegł i pochylił się:
- Zapamiętaj sobie jedno, Mefisto, mój synu: Przede wszystkim życie!
Potem wybiegł i więcej go nie widziałem. Mimo to dobrze wiedziałem co mam zrobić. Na chwiejnych nóżkach wyszedłem z namiotu i skierowałem się do lasu. Nikt z walczących nie zauważył małego, karego noworodka przemykającego bokiem w stronę lasu. Gdy znalazłem się pod bezpiecznymi drzewami, bez cienia smutku czy tęsknoty do rodziców ruszyłem dalej. Po paru godzinach kłusowałem już swobodnie. Nie rozglądałem się ciekawie, nie bałem się też. Minęło mi w ten sposób kilka tygodni. Nie rosłem prawie w ogóle, nadal wyglądałem jak ledwo urodzony źrebaczek. Ale nie przejmowałem się zbytnio wyglądem. Przede wszystkim życie.
Pewnego dnia gdy kłusowałem wąską leśną ścieżką zobaczyłem klacz. Tak śliczną, że aż przystanąłem by popatrzeć. Stała na polance w świetle przepuszczonym przez liście. Dokoła niej latały motylki, a ona sama śpiewała śliczną piosenkę. Nie, piosenka była zwyczajna, to jej GŁOS był niezwykły. Podszedłem bliżej. Mogła mnie zobaczyć. Mogła. Ale nie zobaczyła. I to mnie rozczarowało. Stałem jeszcze chwilę bez ruchu, a gdy było mi niewygodnie, przeniosłem ciężar ciała na inną nogę, nastąpiłem na patyk. Wystarczył cichy trzask, żeby śliczna, rozśpiewana klacz odwróciła do mnie głowę. Ze zdziwieniem podeszła bliżej.
- Witaj. Jestem Sara, a ty? - zapytała w końcu.
- Mefisto. Co tutaj robisz?
- Mieszkam. To tereny Stada Zielonego Słońca. Może dołączysz?
"Wszędzie tam, gdzie ty!" chciałem wykrzyknąć. Ale zamiast tego powiedziałem obojętnie:
- Pewnie, czemu nie.
- Chodź. Po drodze opowiem ci o stadzie. - ruszyłem za nią - Nasze Alphy to Will i Caroline. Moja mama nazywa się Rodzynka, a tata nie wiem, bo kiedy się urodziłam, był na jakimś zgromadzeniu czy czymś podobnym. Mam starszego brata: Oriona. A ty? Powiedz mi coś o sobie.
Co miałem mówić. Powiedziałem co wiedziałem.
- Och to straszne! - poruszyła się.
- Co jest straszne? - zdziwiłem się.
- No... Nie znałeś mamy, twój tata dał ci tylko tę dziwną naukę...
- Przyzwyczaiłem się. - odparłem. Reszta drogi minęła w ciszy. Alphy mnie przyjęły. Podoba mi się tu, tylko Orion jakiś taki dla mnie nie miły...

Od Anyi Marie: Przyjaciele

Mam wielu przyjaciół i chcę wam opowiedzieć o paru z nich.

Moją przyjaciółką od wieków jest Rodzynka. Jest biała jak śnieg i uwielbia się kąpać. Ma partnera - to Dark Moon - i dwójkę dzieci, małych rozrabiaków - Sarę i Oriona. Gdy się poznałyśmy, uwielbiałyśmy rozmawiać! Tak jak ja, kocha maluchy.

Lubię też Persefonę. Jest w czekoladowe plamy i też uwielbia dzieci. Mamy wspólny smutek - nasi ulubieńcy odeszli. Jest szyyyyyyyyyyyyybka i zwinna.

Prawie bym zapomniała! Uwielbiam rozrabiaki - Sarę i Oriona. Dołączyli do nas nowe źrebaki, mam nadzieję że ich polubią!

No i oczywiście Caro i Will. To Caro mi pomogła, gdy dowiedziałam się o odejściu Paina. Zawsze nam doradzają i to oni mianowali mnie na Gammę.

Od Dark Moon'a: Zgromadzenie Posłańców IV

Razem z Serir szybko dotarliśmy na miejsce spotkania. Jak zwykle powitała nas Tropical Island - kara arabka, która niegdyś pracowała dla ludzi. Była najlepszą z nas.
- Dark Moon, Serir! - krzyknął na nasz widok - Już myślałem, ze nie przybędziecie.
- Tym razem miałem do pokonania długą drogę- odpowiedziałem klaczy.
- Rozumiem. Przykro mi z powodu Arytmi, była na prawdę świetna - powiedziała do mnie cicho.
W odpowiedzi kiwnąłem głową i poszedłem przywitać się z resztą. Na spotkaniach posłańców panowała osobliwa atmosfera, którą wprost uwielbiałem. Po prawej ścigały się dwa młode konie, a z przodu większa grupka posłańców wymieniała się informacjami. Lecz ja wypatrywałem tylko dwóch koni -Shadow'a i Aronii. Tego pierwszego zauważyłem już po chwili. Po wymianie uprzejmości przeszliśmy do interesów.
- Jakiś czas temu Layla proponowała nam sojusz. To aktualne? - zagadnął kary ogier.
- Tak - Jeszcze przez jakiś czas negocjowaliśmy i uzgadnialiśmy warunki. Na koniec każdy odszedł głośno narzekając, chociaż tak na prawdę obaj sądziliśmy, że wyszliśmy lepiej na tej umowie.
- Moon! - usłyszałem wesołe wołanie. Od razu rozpoznałem ten głos.
- Bella, nie sądziłem, ze cię spotkam - odpowiedziałem do siwej klaczy.
- Opowiadaj, co w stadzie? - zapytała ożywiona przyjaciółka.
- Mozart nie żyje, a Layla urodziła synka. Poza tym adoptowała małą Caro - powiedziałem rzeczowym tonem.
- Mozart? To straszne... - zasmuciła się Bella - Jak nazwała syna?
- Will. Mozart tego chciał.
Rozmawialiśmy jeszcze długo, lecz później Bella powiedziała, ze ma do załatwienia jeszcze kilka spraw służbowych i odeszła.
Dowiedziałem się, że mam poprowadzić trening wydolnościowy dla młodszych koni. Trafił mi się przedział 2,5 - 3 lata. Postanowiłem, ze najpierw zapoznam się z tymi końmi, bo wnioskując po wieku większość mogłem nie znać. Nagle poczułem, że ktoś trąca mnie nosem. Odwróciłem się gwałtownie i ujrzałem tą klacz:
http://www.schc-fworld.cz/hrebci/poustni/Gek/01.jpg
- Aronia? - wykrztusiłem zaskoczony.
- A kto inny? - warknęła moja córka. - Co tak milczysz? - zapytała bezczelnie gdy nie odpowiedziałem.
- Tęskniłem za tobą - udało mi się wykrztusić.
- Tak? Jakoś ci nie wierzę. Na pewno słyszałeś strzały i krzyki. Nie wróciłeś po nas - warknęła - Wiesz, że widziałam jak matka upada? Jak umiera - szepnęła - A ty? Ty nie wróciłeś. Młodszy brat cię pokonał, wygnał cię - syknęła - Jesteś doprawdy żałosny jeśli myślisz, ze za tobą tęskniłam.
- Rozumiem, jesteś na mnie zła. Zawiodłem cię - powiedziałem spokojnie do zezłoszczonej Aronii - Też bardzo tęsknię za twoją mamą, ale nic już nie zrobimy. Co bym tam zdziałał? Byłem mocno poraniony. Też bym zginął.
- Zasłużyłeś na śmierć - Odwróciła się ode mnie i poszła w przeciwnym kierunku - Poproszę aby zmienili mi grupę. Pracuję dłużej od reszty - rzuciła na odchodnym.